Skip to main content

Nasi nie nasi | Malarstwo polskie na Obczyźnie

Referat wygłoszony na XVIII sesji Stałej Konferencji MABPZ - Wrocław 1996 r.

Nasi nie nasi | Malarstwo polskie na Obczyźnie

Referat wygłoszony na XVIII sesji Stałej Konferencji MABPZ - Wrocław 1996 r.

Czy wiemy, co mamy poza granicami kraju w materii sztuk pięknych i w jakiej mierze materia ta jest jeszcze polska? Kim jest malarz emigracyjny? W gruncie rzeczy nie ma na te pytania odpowiedzi prostych, oczywistych i akceptowanych. Może najmniejszy stopień niepewności zawarty byłby w odpowiedzi na pytanie pierwsze.

Nie wiemy, co mamy poza Polską, sprawa jest rozpoznana tylko z grubsza, ot, wiemy o tych i tamtych, bo są znani i wystawiają, bo ktoś przyjeżdża do Polski ze swoją sztuką, bo o kimś napisano.

Brałam udział w organizowaniu trzech wystaw Józefa Czapskiego w Warszawie. Jeszcze za trwania ostatniej z nich, w Kordegardzie, w 100 rocznicę urodzin Artysty, o czym pisało wiele pism, goście galerii często dawali wyraz zdziwieniu, że był malarzem. Owszem, wiedzieli, że pisał, „był przy Andersie”, szukał polskich oficerów w Rosji. Ale malarzem? Zwiedzający stali przed obrazami w nabożnym oszołomieniu, na środku inteligenckiego Krakowskiego Przedmieścia, po trzech wielkich przeglądowych wystawach tego artysty pokazywanych kilka lat temu w Krakowie, Poznaniu i Warszawie. Skoro tak się rzecz ma z Czapskim, czego się można spodziewać wobec innych. Nie znają twórców emigracyjnych zwykli ludzie, choćby i bywalcy salonów, ale i nie znają ich sprawozdawcy kulturalni w gazetach i krytycy sztuki współczesnej. Twórczość Polaków w Anglii, Francji, Stanach czy gdzie indziej to białe pola, na których zarysowuje się czasem samotna wyspa obecności, a to Czapskiego, a to Cieślewicza lub Sawki. Kiedy w 1987 r. Tadeusz Nyczek ściągał z Anglii do Krakowa płótna Krystyny Herling--Grudzińskiej, zbierał je z jakichś strychów. Ratował je przy ludzkiej pomocy. Nie wiem, czy dzisiaj byłoby o wiele lepiej. Twórcy odchodzą, schedy się rozpierzchają, nikną. Polska kultura plastyczna rozciągnięta po całym świecie i nie pozszywana w jedno wytraca się krawędziami. Kiedy w 1991 r. zmarł w Anglii Jan Le Witt, jedna jedyna gazeta podała informację w króciutkiej notatce. A któż to dzisiaj wie, co znaczyła przed wojną spółka artystyczna Lewitt i Him?

Po 25 latach funkcjonowania nagrody Jurzykowskiego w Nowym Jorku wyróżnionych nią plastyków emigracyjnych można było wyliczyć tylko jedenastu (na ponad trzysta osób nagrodzonych). Więc malarze i rzeźbiarze wszędzie są na ostatnim miejscu, nawet w środowiskach, które cechuje wewnętrzne rozpoznanie.

Naturalnie, sztuka polska z zagranicy do kraju dociera. Czasem się kogoś wystawi. W 1975 r. Muzeum Sztuki w Łodzi i Muzeum Narodowe w Warszawie podzieliły się częścią kolekcji Mateusza Grabowskiego z Londynu, galerzysty i kolekcjonera. W 1978 r. zasiliła muzea polskie Halina Nałęcz, właścicielka Drian Galleries w Londynie. Sporo Muzeum warszawskiemu ofiarował Feliks Topolski, a krakowskiemu Marian Kratochwil. Przywieziono, z zapisu, obrazy Marka Żuławskiego do Muzeum Tatrzańskiego, a Wojciech Fangor swoje płótna ofiarował Muzeum Okręgowemu w Radomiu, które otworzyło galerię sztuki emigracyjnej kilka lat temu. Podobnie, ale tylko profrancusko sprofilowany dział muzealny im. Prochasków założono także w muzeum sanockim. Ostatnio trafiła tam część schedy po Marii Sperling i Józefie Jaremie (z Francji). Nawet malutkie muzeum w Ciechanowie dostało, z woli artysty, spuściznę po Józefie Piwowarze. Wszystko to jednak głównie zapada w magazyny, gdzie — miejmy nadzieję — podlega pracy badawczej i dokumentacji. A co z żywą obecnością gości? Pięć lat temu dwie szalone panie, Wiesława Wierzchowska i Elżbieta Dzikowska, po wielu trudnościach doprowadziły w warszawskiej Zachęcie do wystawy „Jesteśmy”, grupującej polską twórczość plastyczną na emigracji (z sesją naukową prowadzoną przez Martę Fik). Trzeba przypomnieć, że pchnął je do tego nie tylko impuls historyczny, ale również wcześniejsze zabiegi Szymona Bojki przy książce poświęconej temu samemu tematowi, do której wydania nigdy nie doszło. Trzeba jeszcze wskazać na ważną pracę innej grupy ludzi z kręgu lubelskiego KUL-u przygotowujących Leksykon sztuki emigracyjnej.

Sumując: coś się robi, choć mało aktywnie. Wcale nie uruchomiły się łącza zawodowe pomiędzy środowiskami Warszawy i Krakowa, Łodzi i Poznania a głównymi skupiskami Polaków tworzących gdzie indziej. O paradoksie, wyjeżdża się dzisiaj mniej. Nie ma wymiany informacji i dokumentacji w tym zakresie, bo — jak sądzę — nie ma metody i programu. Pomysły na taki program ogarnięcia dokumentacją i uwagą badawczą głównych środowisk emigracyjnych i głównych indywidualności twórczych były poddawane Departamentowi Sztuki MKiS, bez rezultatu na dzisiaj.

Emigrant, wychodźca-malarz. Jeśli się utarł termin „literatury emigracyjnej”, mało się właściwie słyszało o „emigracyjnych sztukach pięknych”. Jesteśmy uważni na słowo, rozumiemy jego zagrożenie. Od Wielkiej Emigracji to właśnie pisarze z zewnątrz kraju regulują jego puls. Natomiast malarze to obieżyświaty od zawsze. Ich przenoszenie się z miejsca na miejsce nie zawsze ma podtekst narodowy i dramatyczny. W gruncie rzeczy każdy malarz chce być pielgrzymem i wędrowcem — iść za słońcem sztuki, tam gdzie grzeje najmocniej. Zresztą i z tradycji, i z konieczności (w Kongresówce) kształcono się w Petersburgu, Monachium, Wiedniu i później — Paryżu. Tam pozostawano dłużej albo jechano jeszcze dalej, po motywy włoskie. Więc pracownia była raz tu, raz gdzie indziej. Kto jest więc naprawdę emigrantem? Czy Tadeusz Makowski, w swoich Pamiętnikach ciągle sięgający do Podola i Krakowa, do którego w postanowieniach wracał z roku na rok i nie dojechał? Czy inni, jak choćby Józef Chełmoński, dla którego kilkunastoletni pobyt w Paryżu był w gruncie rzeczy epizodem, a reszta lat w Kuklówce — jakby całym życiem? Czy emigrantem nie był raczej, choć osobliwym, Zbigniew Makowski (o sto lat młodszy od Tadeusza), kiedy na wiele lat zamknął się w swoim mieszkaniu przy Mokotowskiej w Warszawie likwidując więzi z rzeczywistością, albo też Zdzisław Beksiński, także warszawski malarz, przez wiele lat odmawiający udziału w polskim życiu artystycznym?

Dzisiaj, nareszcie, przy otwartych granicach sprawa ulega uproszczeniu — choć nie do końca, bo jej grunt psychologiczny jest w dalszym ciągu skomplikowany. Jedno jest pewne: dzisiaj powinna iść pełną parą międzyśrodowiskowa współpraca badawczo-dokumentacyjna, trzeba młodych historyków sztuki wysyłać na stypendia z określonymi zadaniami, musi być punkt na mapie instytucyjnej koordynujący lub nawet inicjujący wszelkie w tym zakresie poczynania. Wynikałoby z tego rozpoznanie, zapis sytuacji, opracowania monograficzne lub przeglądowe, wystawy mniejsze lub większe, a także pozyski do zbiorów lokalnych miejskich lub głównych państwowych. Naturalnie, że zyski spowodowane minimalną nawet, ale czynną organizacją w tym zakresie przekroczyłyby wkłady.

Po ostatniej wojnie, a także po falach emigracyjnych w latach sześćdziesiątych, osiemdziesiątych i później Polacy, w tym Polacy-plastycy, są na świecie wszędzie. Kiedyś w najdziwniejszych zakątkach ziemi mieszkali Anglicy. Teraz można w ich miejsce znaleźć Polaków. Przy instynkcie samoorganizacji, którego nie mamy, można by siecią kontaktów, spotkań i wymiany pokryć cały świat. Jeśli tego nie ma, pozostaje nadzieja i pozostają wynikłe z niej pomysły. Najstarsze pokolenie twórców, jak można się spodziewać, związane było ze sztalugami i kawaletem, nieco młodsi — już z grafiką drukowaną i warsztatową oraz tkaniną artystyczną. Jeszcze młodsi, najbardziej otwarci na świat i media, czują się grupą poza podziałami. Ich dzieci, jeśli będą twórcami, być może powrócą do sztalug i kawaletu. Oraz do poważnych pytań o tożsamość.

Można wyliczać te nazwiska, zawsze wiedząc, że to tylko część całości. Cytuje się osób niewiele, zna o wiele więcej, a przeczuwa lub domyśla grup jeszcze okazalszych. Więc w Wielkiej Brytanii, gdzie to środowisko jest chyba największe i najbardziej zwarte i gdzie działa Zrzeszenie Artystów Polskich, po tuzach, którzy odeszli: Topolskim, Themersonach, Adlerze, Żuławskim, Bohuszu, czynni są Halina Nałęcz, Stanisław Frenkiel, Józef Herman, Stefan Knapp, Tadeusz Beutlich, Andrzej Jackowski i Andrzej Klimowski z młodszych, nie licząc bogato reprezentowanej młodzieży. We Francji, a właściwie w Paryżu, który zawsze zbierał indywidualności, ale nie budował z nich zwartej społeczności artystycznej, właśnie zawiązano Stowarzyszenie Polskich Artystów — wzorem dawnych formacji. Jest to miejsce działalności — po ostatnich odejściach najpierw Czapskiego, a później Cieślewicza — ogromnej grupy artystów, a między nimi Romana Opałki, Jana Lenicy, Jana Lebensteina, Zbigniewa Dłubaka, Edwarda Barana, Joanny Wierusz, Marka Szczęsnego, Ludmiły Pogorzelec, Tomasza Kawiaka i innych. W Stanach Zjednoczonych są Wojciech Fangor, Ewa Kuryluk, Urszula von Rydingsvard Karoliszyn, Jan Sawka, Rafał Olbiński, Andrzej Pityński, Andrzej Dudziński, Krzysztof Zarębski, Tadeusz Łapiński, Krzysztof Wodiczko. Jest to trzecia „fala”, po artystach z polskich rodziców, takich jak Richard Anuszkiewicz i następnych, wychodźcach wojennych, jak Stefan Mrożewski, Zdzisław Czermański czy Natan Rapoport. W Italii pracują: na północy Alina Kalczyńska, w Pietrasanta Igor Mitoraj, Maria Papa czy — do niedawna — Tadeusz Koper. W Danii jest Teodor Bok, w Holandii Maria Diduch, w Belgii Tapta Wierusz-Kowalska, w Szwecji pomiędzy sporą grupą widoczna jest osobowość Krystyny Piotrowskiej. Rzeźbiarzem znanym i cenionym w Finlandii jest Radosław Gryta. A Szwajcaria to Aliska Lahusen, dzieląca Genewę z Paryżem. W Kanadzie pracują: Jacek Jarnuszkiewicz, Jerzy Kołacz, Kazimierz Głaz. W Australii do niedawna działał Stanisław Ostoja-Kotkowski, są także kobiety: Ewa Jaroszyńska i Maria Kuczyńska. Peru to Ferdynand Szyszło, raczej potomek Polaków. Brazylia — Anatol Władysław. Meksyk — Krzysztof Augustin. Bliżej Polski, wracając z antypodów, w Izraelu znajdziemy, między innymi urodzonymi w Polsce twórcami, Borysa Rabinowicza. W Austrii — Wojciecha Krzywobłockiego. A, na koniec, w Niemczech — gdzie mieszka i pracuje wielu polskich artystów — Gerarda Kwiatkowskiego-Bluma, Karola Broniatowskiego, Ewę Partum.

Są to zamknięte lub otwarte zbiorowości i są to pojedyncze osoby działające w obcych lub bliskich sobie społeczeństwach. Każda sytuacja takiej sztuki jest inna i wszelkie generalizacje w tym obszarze są obciążone ryzykiem błędu. Trzeba także pamiętać o głównym towarzyszu tej sztuki: samotności. Samotność jest cieniem emigrantów.

To tylko kilka zaprawionych kroplą goryczy uwag obserwatora sceny artystycznej w Polsce, a także galerzysty (w małym wymiarze). Pokazywałam sztukę piętnastu twórców pracujących gdzie indziej, pokonując niemałe trudności i nie spotykając szczególnego zainteresowania. A przecież były to takie osobowości, jak Topolski, Themersonowa, Czermański, Mitoraj i inni, nie mniejsi. W dalszym ciągu będę sprowadzać sztukę z daleka — radząc sobie na różne sposoby. Ale już wiem, że te nadzieje i ta gorąca naiwność, jakie prowadziły mnie na początku, są poza mną.

Tagi

Więcej o Autorze (Autorach)

0raz Pozostałe Publikacje tego Autora (ów)

Danuta Wróblewska-Frączak

Śp. Danuta Wróblewska-Frączak (ur. 1934 w Białymstoku) – polska historyk i krytyk sztuki, muzealnik, organizatorka wystaw sztuki współczesnej, publicystka. W latach 1983-1989 kierownik Działu Sztu...

Copyrights

COPYRIGHTS©: STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
CAŁOŚĆ LUB POSZCZEGÓLNE FRAGMENTY POWYŻSZEGO TEKSTU MOGĄ ZOSTAĆ UŻYTE BEZPŁATNIE PRZEZ OSOBY TRZECIE, POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA, TYTUŁU I ŹRÓDŁA POCHODZENIA. AUTOR NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEZGODNE Z PRAWEM UŻYCIE POWYŻSZEGO TEKSTU (LUB JEGO FRAGMENTÓW) PRZEZ OSOBY TRZECIE.

Stała Konferencja Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie | MABPZ

Stała Konferencja
Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie

Sekretariat

Muzeum Polskie w Rapperwsilu
Schloss Rapperswil
Postfach 1251
CH-8640 Rapperswil
Schweiz

Kontakt

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
+41 (0)55 210 18 62

UWAGA

Z Sekretariatem MABPZ
prosimy kontaktować się tylko w kwestiach dotyczących Konferencji.

Niniejszy portal internetowy Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (MABPZ) został zainicjowany i był prowadzony do 2018 roku przez pracowników Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie i Biblioteki im. Wandy Stachiewicz.
www.polishinstitute.org

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych
www.mkidn.gov.pl

Przy współpracy z Fundacją Silva Rerum Polonarum z Częstochowy
www.fundacjasrp.pl

Od 2020 r., projekt finansowany jest ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury - państwowego funduszu celowego; dzięki wsparciu Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą - Polonika
www.polonika.pl

Deklaracja dostępności strony internetowej
Deklaracja PDF pobierz

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Fundacja Silva Rerum Polonarum Częstochowa
Instytut Polonika