Józef Michałowski twórca i wieloletni kierownik biblioteki stacji naukowej PAU w Rzymie
Józef Michałowski twórca i wieloletni kierownik biblioteki stacji naukowej PAU w Rzymie
O Karolinie Lanckorońskiej dużo za jej życia i po śmierci pisano i nadal piszą, organizują wystawy, stawiają popiersia. Są jednak i inne działające w Rzymie równie zasłużone dla Polski osoby, które, o dziwo są dziś właściwie i niesłusznie zapomniane, a o ich działalności niewiele wiadomo. To ksiądz prałat Walerian Meysztowicz, „ideator”, założyciel i wieloletni prezes Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie, Emeryk Hutten Czapski, który w ramach swoich rozlicznych inicjatyw powołał do życia Hospicjum Polskich Kawalerów Maltańskich w Rzymie i Józef Michałowski, fundator Biblioteki Rzymskiej Stacji Polskiej Akademii Umiejętności i wieloletni kierownik tej placówki. Miałem szczęście obserwować z bliska, jako naoczny świadek, ich ofiarną i rozumną pracę dla dobra Polski. Z tymi trzema osobami łączy mnie wiele osobistych wspomnień.
Józef Michałowski był serdecznym przyjacielem, zarówno mego ojca, jeszcze z przedwojennych krakowskich czasów, jaki mojej rzymskiej rodziny Jedna z moich ciotek pracowała u niego w bibliotece i często przychodziłem tam, jako kilkunastoletni chłopiec, by przeglądać albumy i książki historyczne. Józef Michałowski witał mnie zawsze pytaniem: „Stasiu, czy jesteś do mnie dobrze usposobiony? “.
U księdza Meysztowicza mieszkałem przez parę tygodni w 1935 roku, w związku z chorobą mojej matki, a gdy wracałem po jej śmierci do Polski podarował mi książkę do nabożeństwa z dedykacją: „Drogiemu Stasiowi, stary i wierny przyjaciel”.
Z Emerykiem Hutten Czapskim miałem zaszczyt współpracować na różnych odcinkach i bardzo mile tę współpracę wspominam.
Józef Michałowski był niewątpliwie, w ciągu całego dwudziestolecia międzywojennego i w czasie ostatniej wojny; czołowym reprezentantem i rzecznikiem kultury polskiej w Rzymie, jednym z ostatnich, bezinteresownych i ofiarnych polskich mecenasów. Urodzony w 1870 roku w majątku rodzinnym Dobrzechowie, jako syn Romana, posła na sejm galicyjski i Marii z Koźmianów Malarz Piotr Michałowski był bratem jego dziadka. Po kądzieli natomiast Józef Michałowski był prawnukiem Kajetana Koźmiana, czołowego przedstawiciela, wraz z Ludwikiem Osińskim i Franciszkiem Wężykiem klasycyzmu w literaturze polskiej. Był również wnukiem Andrzeja Edwarda, pisarza, publicysty, bibliofila, polityka związanego z Hotelem Lambert i to — być może — wpłynęło na zafascynowanie Józefa Michałowskiego postacią księcia Adama Czartoryskiego — do projektowanej, a nigdy nie ukończonej, monografii o nim zbierał przez całe życie materiały. Rodzonym bratem jego matki był zaś Stanisław Koźmian, wieloletni dyrektor teatru krakowskiego. Dwaj kuzyni matki odegrali znaczącą rolę w dziewiętnastowiecznym życiu kulturalnym Wielkopolski: Stanisław Egbert, prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauki ksiądz Jan, czołowy działacz i pisarz katolicki. Już więc ze środowiska rodzinnego, w którym przebywał od dzieciństwa, zaczerpnął Józef Michałowski swoją najwyższej próby kulturę. Pogłębił ją zaś, po studiach w Krakowie i Heidelbergu, Oxfordzie i Paryżu, głównie w zakresie prawa, ekonomii i historii.
Pisze o nim Konstanty Jeleński:
... [jego] prawdziwie twórczy, absurdalny humor był połączony z olbrzymią kulturą, z imponującą dyscypliną naukową. Michałowski miał coś w sobie z „wiecznego studenta”, ale na modłę bardziej osiemnastowieczną niż współczesną. Nie wiem, ile lat spędził w Oxfordzie, na Sorbonie, w Heidelbergu. Nie wiem, jakie miał dyplomy, podejrzewam, że brał się do jakiejś gałęzi wiedzy nie dlatego, że coś „ukończył”, ale że wpadł na jakiś świeży trop. Był olśniewającym dyletantem, ale tak przepojonym szacunkiem dla nauki rzetelnej, że ten szacunek paraliżował go w jego pracy.
I Jeleński konkluduje:
Przeżytek XIX wieku?. Może. Ależ o ile bardziej chłonny i otwarty na nowe prądy, o ileż bardziej pozbawiony przesądów od wielu ludzi, którzy mogliby być jego wnukami.
Wydaje się jednak, że Michałowski nie był tu wyjątkiem. Wywodził się z takiego środowiska i należał po prostu do tego pokolenia ludzi, których zarówno wszechstronne zainteresowania, jak i wyniesiona z rodzinnych domów wrodzona kultura sprawiały, iż w Europie czuli się jak w domu — wolni byli od rodzimych szowinizmów i zaściankowych kompleksów.
Józef Michałowski większą część życia spędził za granicą. W czasie pierwszej wojny światowej zamieszkał we Florencji a potem, już na stałe, w Rzymie, dokąd przewiózł swój prywatny księgozbiór, powiększany stopniowo w miarę sprzedaży rodzinnych majątków, który w 1921 r. wynosił około 4 500 tomów. Już w 1912 roku zaoferował swoje zbiory Akademii Umiejętności w Krakowie z przeznaczeniem dla przyszłej Stacji Naukowej w Rzymie. Wojna opóźniła realizację tego projektu i dopiero 17 czerwca 1921 roku doszło w Rzymie do uroczystego przekazania zbiorów w obecności ministra spraw zagranicznych Konstantego Skirmunta, obu posłów pełnomocnych i całej kolonii polskiej. W czasie tej uroczystości Józef Michałowski powiedział, m.in.:
(...) Gdy sięgam pamięcią w ubiegłe lata uprzytamniają mi się chwile, gdyśmy razem z moim przyjacielem Loretem rozważali przed wojną możliwość utworzenia w Rzymie stacji naukowej polskiej. (...) Zaczęła się w tej sprawie wymiana myśli. (...) Zamiar, na razie zawieszony.. czekał tylko sposobnej chwili wprowadzenia w czyn. (...) Znaczenie nauki dla narodu z usposobieniem i tradycją, jaką my posiadamy, jest niezwykle ważne, zwłaszcza w czasach ciężkich, w jakich nam przyszło przeżyć wiek młodzieńczy i część wieku męskiego. Zanim oręż polski przypomniał światu imię polskie, nauka przez długie mozolne lata, z niestrudzoną wytrwałością głosiła i udowadniała, że jesteśmy narodem o odrębnych cechach wartościowych dla ogółu ludzkości, że mamy prawo zająć miejsce i nieoficjalnie zajmujemy je między narodami cywilizowanymi. To miejsce w familii intelektualnej narodów zawdzięczamy w znacznej mierze nauce polskiej. (...) Chwila ta dla mnie jest niezwykle poważna. Symbolizuje ona łączność, jaka istnieje między tym atomem, którym jest jednostka myśląca, a tym ogromem, jakim jest i być powinna pod względem narodowym, religijnym, społecznym i kulturalnym myśl polska. Oby ona zawsze była jasną i hojną, sprawiedliwą i dobroczynną dla ludzkości i oby wcielając piękne zalety i szlachetne uczucia naszego narodu, przyczyniła się do pomnażania wszechświatowego kapitału duchowego (...).
Po latach nieudanych prób nauka polska uzyskała dzięki darowi Józefa Michałowskiego bazę biblioteczną pod przyszłą instytucję naukową w Rzymie. Dopiero jednak w roku 1927 Stacja uzyskała odpowiednie lokale dla swej biblioteki poprzez wynajem pokoi na I piętrze w domu Hospicjum św. Stanisława na via Botteghe Oscure 12. W 1938 roku Stacja wraz z Biblioteką została przeniesiona do wynajętych w pałacu Doria lokali, w których mieści się do dzisiaj. Bibliotekarzem jej został sam ofiarodawca, choć de facto był on jej dyrektorem. Jak pisze Konstanty Jeleński, „placówka była jego dziełem, jego dzieckiem, opierała się o bibliotekę, którą on sam ofiarował Akademii. Zarządzał nią sprawnie, nieubłaganie i szczęśliwie. (...) Wnętrzu nadał Michałowski swój własny styl: bielone ściany, wielkie renesansowe stoły z ciemnego dębu, na stołach już stosy książek. Półki z książkami zajmowały każdą wolną przestrzeń, nawet w jego własnym pokoju sypialnym. W bibliotece był pan Józef oświeconym tyranem”.
Włodzimierz Sznarbachowski wspomina, że Michałowski domagał się od licznie odwiedzających Bibliotekę osób idealnej punktualności, nie znosił też dyletanctwa tych, którzy szukali u niego porad i wskazówek w studiach. Łatwo też dawał się unosić nerwom i wybuchał, czego szybko żałował i za co gorąco przepraszał.
Jak pisze Bronisław Biliński, Józef Michałowski dzięki swej erudycji i energii godnie potrafił wprowadzić naukę polską w kręgi rzymskie i zdołał zdobyć ich uznanie, a w trudnych czasach faszyzmu i presji propagandy politycznej potrafił dzielnie i umiejętnie żeglować po niespokojnych wodach upolitycznionej kultury, utrzymując wysoki i poważny poziom spotkań naukowych i literackich. W latach zaś wojny 1939-1944, gdy Stacja była narażona na różne niebezpieczeństwa, tylko dzięki przedsiębiorczości i stosunkom Józefa Michałowskiego udało się uratować księgozbiór.
W pierwszych miesiącach wojny Stacja stała się przytułkiem dla wielu uchodźców z Polski. Zredagowano tam również, skierowany do prezydenta Stanów Zjednoczonych, memoriał w sprawie uwięzionych przez niemieckie władze okupacyjne profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wspomina ten okres Włodzimierz Sznarbachowski: „Hrabia Michałowski miał wzruszająco dobre serce. W miarę swych skromnych możliwości, często z uszczerbkiem dla własnych finansów, okrojonych przez wojnę, wspomagał studiujących uchodźców. Mnie sfinansował raz wyjazd na miesiąc w Alpy na kurację płucną”.
W lutym 1941 roku Biblioteka musiała zawiesić swoją działalność, a po zajęciu Rzymu przez hitlerowców Michałowski został, wraz z innymi Polakami, aresztowany. Uwolniony dzięki interwencji Watykanu, schronił się tam aż do wkroczenia aliantów. Stacja i Biblioteka została wówczas na nowo otwarte i rozpoczęły normalną działalność, ale piętrzyły się trudności finansowe, a dodatkowo rozgorzała walka między władzami w Kraju a emigracją o przekazanie biblioteki i zbiorów. Ostatecznie w 1946 r. Stacja zostały przejęta przez Polską Akademię Umiejętności, ale Michałowski musiał zrezygnować z jej kierownictwa. Ostatnie lata, aż do śmierci w 1956 roku, mieszkał w wynajętym skromnym pokoiku w centrum Rzymu, spędzając większość czasu w bibliotekach i archiwach.
Jego zredagowany w języku francuskim testament zaczyna się od słów: „Je suis un homme pauvre — Jestem człowiekiem ubogim...”
Konstanty Jeleński tak opisuje swoje spotkanie z Józefem Michałowskim w tym okresie:
Pierwszy raz po wojnie (...) byłemu Michałowskiego w roku 1945 (...). Zastałem go w strasznym stanie nerwów i przygnębienia. Wokół tego szlachetnego człowieka i jego daru dla Polski toczyła się walka polityczna, w której brano pod uwagę wszystko - prócz jego losu i przydatności biblioteki. Smutny zbieg okoliczności chciał, że ambasadorem „Polski Ludowej” w Rzymie był wówczas profesor Stanisław Kot, dawny przyjaciel Michałowskiego, który go nadzwyczaj wysoko cenił i lubił (...). Wydaje się nie do wiary, że nie można było — wówczas — znaleźć rozwiązania, które by pozwoliło panu Józefowi pozostać dyrektorem placówki, którą stworzył. Michałowskiego pozbawiono nie tylko schronienia, ale i celu w życiu. Kaleczono i zmieniano charakter placówki, zmuszając jej założyciela do usunięcia się. Co prawda w parę lat później, po likwidacji Akademii Umiejętności, placówkę rzymską przejęła Ambasada. Zarządzał nią zapewne jakiś politruk. Nigdy w okresie stalinizmu nie byłby Michałowski poszedł na żadną współpracę z reżymem.
Józef Michałowski nie dożył, niestety, upadku komunizmu. Powinien by wtedy być w pierwszej grupie tych, którym przyznawano najwyższe odznaczenia państwowe. A tymczasem nadal był osobą właściwie zapomnianą. Z Polaków przyjeżdżających do Rzymu mało kto wiedział, że ktoś taki tu żył i działał. Dopiero dzięki chwalebnej inicjatywie ówczesnej dyrektorki Rzymskiej Stacji i Biblioteki PAN, prof. Elżbiety Jastrzębowskiej udało się, choć częściowo, nadrobić to żenujące zaniedbanie.
18 października 2006 r., a więc pół wieku po śmierci Józefa Michałowskiego i dopiero przeszło ćwierć wieku po upadku komunizmu, odsłonięto w siedzibie Rzymskiej Stacji i Biblioteki Polskiej Akademii Nauk tablicę upamiętniającą postać Józefa Michałowskiego i wydobyto tym samym z zapomnienia piękną postać tego wielkiego Polaka, wiążąc trwale z jego imieniem placówkę, którą stworzył i której poświęcił cały swój majątek i swoje życie.
Tagi
- SESJA: 37 |
- 2015 |
- Rapperswil
-
PUBL.: 10/01/2020
-
AKTU.: 08/11/2023
Więcej o Autorze (Autorach)
0raz Pozostałe Publikacje tego Autora (ów)
Stanisław August Morawski
Copyrights
COPYRIGHTS©: STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
CAŁOŚĆ LUB POSZCZEGÓLNE FRAGMENTY POWYŻSZEGO TEKSTU MOGĄ ZOSTAĆ UŻYTE BEZPŁATNIE PRZEZ OSOBY TRZECIE, POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA, TYTUŁU I ŹRÓDŁA POCHODZENIA. AUTOR NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEZGODNE Z PRAWEM UŻYCIE POWYŻSZEGO TEKSTU (LUB JEGO FRAGMENTÓW) PRZEZ OSOBY TRZECIE.