Tadeusz Romer – materiały do biografii w archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie
Tadeusz Romer – materiały do biografii w archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie
Tadeusz Romer - dyplomata polski z okresu dwudziestolecia międzywojennego i drugiej wojny światowej, krótko, ale w niezwykle trudnych okolicznościach minister spraw zagranicznych w Rządzie na Uchodźstwie - piastował przez wiele lat funkcję dyrektora Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie. Urodził się w 1894 roku na Litwie. Wcześnie osierocony, wychowywany był przez przyjaciela rodziny. W 1913 roku wyjechał na studia do Szwajcarii, gdzie spędził lata pierwszej wojny światowej. Od 1915 pracował na rzecz Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, założonego w tym samym roku w Szwajcarii przez Henryka Sienkiewicza. W 1917 ukończył studia prawnicze i został sekretarzem Romana Dmowskiego w Komitecie Narodowym Polskim. Dzięki temu miał okazję dwa lata później przyglądać się z bliska przygotowaniom do konferencji pokojowej w Paryżu, a tym samym negocjacjom prowadzącym do ukształtowania niepodległej Polski. Wkrótce objął pierwsze stanowisko w służbie dyplomatycznej jako sekretarz poselstwa polskiego w Paryżu. W latach dwudziestych i trzydziestych przebywał na placówkach w Rzymie i Lizbonie, a w 1937 objął kierownictwo polskiej placówki dyplomatycznej w Tokio, gdzie zastała go druga wojna światowa. W 1942 roku przyjął niezwykle trudną funkcję ambasadora polskiego w Związku Radzieckim; sprawował ten urząd do momentu zerwania stosunków z ZSRR po odkryciu mogił w Katyniu. W 1943, podczas spotkania w Kairze z generałem Sikorskim, Romer odebrał z jego rąk Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami za, jak pisał w liście do żony, „nieugięte stanowisko w walce o interesy Polski w najcięższych warunkach oraz za niezłomną obronę honoru Polski”[1]. Po śmierci Sikorskiego w katastrofie gibraltarskiej (w której notabene Romer też mógł stracić życie, jako że miał lecieć tym samym samolotem) został powołany przez premiera Mikołajczyka na szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Rządzie RP na Uchodźstwie, w której to roli patrzył bezradnie, jak zachodnie mocarstwa dystansują się wobec Polski, a ta przechodzi w sferę dominacji Związku Radzieckiego. W momencie utworzenia się w Polsce powojennego rządu kariera dyplomatyczna Romera dobiegła końca. W wieku pięćdziesięciu czterech lat, po trzech dekadach pracy na ważnych placówkach dyplomatycznych, były ambasador i minister wyjechał do spokojnego Montrealu - gdzie dochodziły tylko echa rozgrywających się w Europie wydarzeń - i został profesorem francuskiego na Uniwersytecie McGill.
Rok 1948 - data wyjazdu do Kanady, a zarazem data ostatecznego przyjęcia do wiadomości, że powrót do Polski jest niemożliwy - stanowi więc swego rodzaju granicę, jest końcem jednego życia, a początkiem drugiego. 0 tym pierwszym okresie traktuje wydana w 2014 roku książka autorstwa historyka Beaty Szubtarskiej Niezwykle misje...: Tadeusz Romer (1894-1978), dyplomata RP w świecie dyktatur i wojen. Opracowanie oparte jest na bogatych archiwach z czasów dyplomatycznej działalności Romera. Jeszcze w latach siedemdziesiątych, krótko przed śmiercią, Tadeusz Romer, który - podobnie jak cała rodzina Romerów - słynął ze skrupulatności w porządkowaniu i przechowywaniu dokumentów, przekazał do archiwów narodowych Kanady w Ottawie najcenniejszą część swoich zbiorów. Znajdują się w nich tysiące dokumentów świadczących o działalności dyplomatycznej - memoranda, notatki z zebrań, wycinki z gazet, korespondencja, przemówienia - począwszy od lat najwcześniejszych, czyli pracy w Komitecie Narodowym Polskim w Szwajcarii i przy konferencji pokojowej w Paryżu, poprzez służbę na placówkach dyplomatycznych w Europie i w Japonii w dwudziestoleciu międzywojennym oraz na stanowisku ministra spraw zagranicznych podczas drugiej wojny światowej. W 2007 roku córka Romera, Teresa, przekazała Bibliotece Narodowej w Warszawie pozostałość archiwów ojca, w tym ogromny zbiór dokumentów dotyczących pracy na rzecz dobrowolnego finansowania rządu niepodległościowego w kanadyjskim okręgu Komisji Skarbu Narodowego, od lat pięćdziesiątych do siedemdziesiątych. Warto również wspomnieć, że dwadzieścia jeden orderów, medali i odznak otrzymanych przez Romera zostało w tym roku przekazanych przez jego rodzinę polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych.
Druga połowa życia Romera, która jest tematem niniejszego tekstu, nie została dotychczas opisana. Trudno byłoby dla takiej biografii znaleźć równie porywający tytuł, jak ten wybrany przez Beatę Szubtarską. Ostatnie trzydzieści lat Romer spędził z dala od dyktatur i wojen. Trudno więc mówić o „niezwykłych misjach”. Wyzwania, przed którymi stawał w Kanadzie, były mniejszego kalibru, a podejmowane decyzje nie miały szans zaważyć na wydarzeniach skali światowej. Niemniej jednak postawa etyczna i poglądy na kluczowe zagadnienia pozostały w jego przypadku niezmienione. Dokumenty, które zostały po Romerze w archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Montrealu — korespondencja służbowa i osobista, sprawozdania, przemówienia — świadczą o tym, że pytaniem kierującym jego postępowaniem zawsze było: jak służyć Polsce i narodowi polskiemu?
Romer zdecydował się na przeprowadzkę do Kanady z Londynu (gdzie mieszkał z rodziną przez pierwsze lata po wojnie), ponieważ zaproponowano mu posadę na wydziale romanistyki Uniwersytetu McGill. Chociaż była to praca innego rodzaju niż ta, do której przywykł, a on sam zbliżał się już do wieku emerytalnego, podjął się nowego zajęcia z wielkim oddaniem. Można powiedzieć, że na emeryturę nie przeszedł nigdy, ponieważ w momencie, gdy przestał prowadzić regularne zajęcia na studiach dziennych, rozwinął intensywny program nauki języka francuskiego dla władz i pracowników uniwersytetu i zajmował się tym prawie do samej śmierci.
Dlatego tym bardziej imponujący jest nakład pracy włożony w działalność emigracyjną, której poświęcał prawie każdą wolną chwilę. Aktywność tę można podzielić na dwie sfery. Swoistą kontynuacją pracy w rządzie na uchodźstwie okazała się działalność w Komisji Skarbu Narodowego na Kanadę. Romer był jednym z jej założycieli w 1950 roku i pracował na jej rzecz do końca życia, między innymi jako redaktor „Wiadomości”, organu prasowego Komisji. Z zebranych wśród Polonii kanadyjskiej pieniędzy finansowano między innymi konserwację skarbów wawelskich, działalność Polskiego Instytutu Naukowego oraz stypendia dla polskich studentów i wyjazdy na kolonie dla dzieci.
Drugą sferą działalności emigracyjnej Romera było życie społeczne i kulturalne Polonii montrealskiej. Na pierwszym miejscu należy wspomnieć o długoletniej pracy na rzecz Polskiego Instytutu Naukowego - początkowo jako korespondenta Instytutu w Ameryce, z siedzibą w Nowym Jorku, następnie, od 1963 do 1977 roku, jako dyrektora kanadyjskiego Instytutu z siedzibą w Montrealu. Za jego kadencji Instytut w Kanadzie, który dotychczas był oddziałem Instytutu w Ameryce, usamodzielnił się (zyskał odrębność prawną), a przy tym wzbogacił swój program działań o liczne odczyty. W ramach spotkań naukowych, które pieczołowicie organizował osobiście dyrektor Romer, wygłosiły wykłady takie osoby jak: Zbigniew Brzeziński, Julian Tuwim, Beata Obertyńska czy Melchior Wańkowicz. Poza Polskim Instytutem Naukowym Romer poświęcał czas również wielu innym organizacjom polonijnym (takim jak Kongres Polonii Kanadyjskiej i Stowarzyszenie Polskie), często służąc jako mediator, pomagając dzięki swoim kontaktom w sferach naukowych i politycznych, udzielając rad itd.
Nieustająca praca w instytucjach polonijnych nie była sposobem na zabicie czasu czy pielęgnowaniem kontaktów osobistych. Jak podkreśla Beata Szubtarska, choć emigracja stała się dla Romera koniecznością polityczną, choć wiedział, że przez wiele lat - albo nawet nigdy - nie będzie mógł wrócić do Polski, był przekonany o konieczności konkretnego działania na rzecz Polaków przebywających na emigracji. W analizie koniunktury międzynarodowej, zredagowanej w 1948 roku dla Prezydenta RP, pisał o konieczności podziału ról między krajem i emigracją w walce o niepodległość:
Kraj przyjąłby na siebie obowiązek ochrony substancji ludzkiej oraz narodowego dobytku duchowego i materialnego na miejscu przez unikanie otwartego oporu przeciw obcej przemocy, a przez opóźnianie i utrudnianie procesu komunizacji[2].
Zadaniem emigracji miało zaś być budowanie i utrzymywanie stosunków z państwami zachodnimi, a także pielęgnowanie tradycji kulturowych oraz, w miarę możliwości, struktur niepodległościowych — w taki sposób, by w stosownym momencie móc wesprzeć odbudowę państwowości. Ponadto emigracja również powinna w swoich działaniach:
wystrzegać się podniety dla głów zapalonych w Polsce, ale zwłaszcza unikać narażania czynników krajowych na jakiekolwiek zbędne niebezpieczeństwo lub ryzyko, nawet gdyby to miało chwilowo przekreślić możność powoływania się na zewnątrz na autorytet lub mandat kraju[3].
Takie sformułowanie misji emigranta jest zgodne z postawą, która charakteryzowała Romera przez lata pracy jako polskiego dyplomaty. Rozważne postępowanie opierał na obserwacji i analizie sytuacji, kierował się ścisłym kodem moralnym i gotów był na duże poświęcenia w imię wartości, jakie wyznawał, jednak ponad zasady zawsze przedkładał życie i dobro człowieka. Z zachowanych dokumentów jasno wynika, że też od „ludzkiej” strony rozumiał zakres działania politycznego czy społecznego: w jego pojęciu celem jakiegokolwiek postępowania zawsze powinno być zapewnienie bytu i poszanowanie godności człowieka; a to możliwe jest dzięki konsekwentnej współpracy jednostek.
Przykład takiej postawy dał Romer podczas pobytu na placówce w Japonii. Po wybuchu wojny — mimo delikatnej pozycji polskiej misji dyplomatycznej w kraju sprzymierzonym przecież z Niemcami — dzięki szczególnie przyjaznym stosunkom z członkami japońskiego rządu (które udało mu się rozwinąć przed 1939 rokiem) Romer i jego podwładni, nie mogąc bezpośrednio włączyć się do walki o ojczyznę, nieśli jednak pomoc jej obywatelom: najpierw polskim zesłańcom w Związku Radzieckim, poprzez organizację kontaktu z rodzinami i wysyłanie paczek, a potem uchodźcom z okupowanej przez Sowietów Litwy.
Romer zmobilizował wtedy wszelkie siły do zdobycia pieniędzy i dokumentów, aby umożliwić dalszą podróż uchodźcom, w 95% Żydom, którzy przedostali się do Japonii dzięki wizom przejazdowym rozdawanym (nielegalnie, z narażeniem życia) przez japońskiego ambasadora na Litwie, Chiune Sugiharę (zwanego „japońskim Schindlerem”). Ci dwaj dyplomaci, mimo tysięcy kilometrów, które ich dzieliły, i mimo faktu, że prawdopodobnie nigdy nie zamienili ze sobą słowa, byli zapewne bardzo sobie bliscy z powodu podobnego pojmowania pełnionej misji. Uratowali życie tysiącom osób (Sugihara 6000 — 10000; Romer pomógł ponad 2000).
O pomocy uzyskanej od polskiej ambasady w Tokio jeden z uchodźców pisał później w ten sposób:
Gdy już odjeżdżaliśmy z Japonii - jedni do Wojska [...], inni do rodzin, [...] lub w nieznane „za chlebem” - w porcie był zawsze ktoś z ambasady, kto nas żegnał, życzył szczęśliwej podróży. I może właśnie dlatego zdawało się nam, że pozostawiamy na obcej ziemi kogoś nam bardzo bliskiego i drogiego, kogoś nieomal z najbliższej rodziny. I to był sukces naszej ambasady, sukces ambasadora Romera i całego podległego mu personelu. Nikt, kto bawił w Japonii w owym czasie, nie zapomni Porando Taiszikan [ambasada polska po japońsku]. Bo [...] naprawdę nie był to urząd. Był to raczej dom rodzinny, schronisko tułaczy, przychodnia dla smutnych i stroskanych, lecząca wszystkie kłopoty, wynajdująca środki na życie, załatwiająca wizy, bilety, przejazdy, permity i tysiące różnych, drobnych spraw, o których nie sposób tu nawet pisać. I jeszcze jedno. Była tam Polska. A to jest przecież najważniejsze[4].
Materiały pozostałe po Romerze w archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie pozwalają na zbudowanie obrazu nieustającej i niezwykle zróżnicowanej działalności dawnego dyplomaty przez ostatnie trzydzieści lat życia, które, mimo coraz starszego wieku, nie były wcale mniej aktywne od poprzednich, a którymi nie zainteresowali się dotychczas biografowie. Papiery te, składające się mniej więcej w trzech czwartych z korespondencji, zawierające również sprawozdania, teksty referatów, przemówień, komunikatów prasowych, wraz z kilkoma rzeczami osobistymi, świadczą o tym, jak konsekwentnie Romer realizował przez całe życie swoją misję dyplomatyczną. Jasne jest, że dyplomacja nie była w jego pojęciu tylko sztuką negocjacji, narzędziem pozwalającym na osiągnięcie celów politycznych na arenie międzynarodowej, lecz czymś o wiele ważniejszym: tworzeniem więzi między ludźmi, opartych na prawdziwym szacunku i szczerej empatii, wspólnym dążeniem do realizowania podzielanych wartości i, co za tym idzie, nieustanną, często mozolną i niewdzięczną, pracą na rzecz tej wspólnoty i tych wartości. Dyplomacja nie była dla Romera zawodem, tylko powołaniem; tłumaczy to nakład energii i czasu, które był w stanie jej poświęcić, nawet jako siedemdziesięcio- i osiemdziesięcioletni człowiek, pracujący zarobkowo i utrzymujący rodzinę.
Jednym z ważniejszych aspektów pracy niepodległościowej Romera, na której temat Instytut posiada dokumentację, była działalność oświatowo-propagandowa. W dzieleniu się osiągnięciami kultury i sztuki Romer widział potencjał pozwalający na szerzenie wzajemnego zrozumienia i tolerancji między narodami. Będąc na placówce w Japonii, przeznaczył znaczną część czasu i sił na rozwinięcie aktywności propagandowej ambasady: w trosce o jakość informacji o Polsce w japońskiej prasie usprawnił serwis informacyjny; organizował liczne koncerty, wystawy i odczyty, między innymi cykl wykładów z historii i kultury polskiej na japońskich uczelniach. Inicjatywy te bez wątpienia wpłynęły pozytywnie na stosunki polsko-japońskie i prawdopodobnie przyczyniły się do tego, że Japonia zwlekała przez dwa lata po wybuchu wojny, zanim zdecydowała się na zamknięcie polskiej placówki dyplomatycznej. Romer pisze we wspomnieniach, że w momencie wybuchu wojny zaczęły do polskiej ambasady nadchodzić listy od Japończyków pragnących zaciągnąć się do polskiej armii. Jeden z nich miał zagrozić, w wypadku odmowy, popełnieniem harakiri przed wejściem do ambasady[5].
Kiedy rozumie się, jaką wagę przywiązywał Romer do działalności naukowej i kulturalnej, nie dziwi fakt, że obok Komisji Skarbu Narodowego placówką polonijną, której w Kanadzie poświęcił najwięcej sił, był Polski Instytut Naukowy. Od momentu założenia w latach czterdziestych miał on służyć jako niezależne źródło informacji o Polsce. Za kadencji Ro-mera jednak częstotliwość i poziom merytoryczny wydarzeń oświatowych wzrosły znacząco. Wspominałam już o odczytach naukowych, które Romer organizował z ogromną starannością. Archiwa pokazują, jak różnorodna i dalekosiężna była działalność Instytutu w tych latach. Z memorandów pisanych przez Romera dla Kongresu Polonii Kanadyjskiej dowiadujemy się na przykład, że Instytut miał służyć jako „doradca [Kongresu] w sprawach naukowych, kulturalnych i artystycznych”[6]. Kongres odwoływał się więc do Instytutu w sytuacjach, kiedy trzeba było zająć stanowisko wobec wydarzeń w Polsce, czy też wobec propagandy polskiego rządu.
Przykładem jest analiza stanowiska Polski Ludowej w sprawie obchodów Tysiąclecia Chrześcijaństwa w Polsce, którą Romer napisał na prośbę zarządu Kongresu. Memorandum zaczyna się w ten sposób:
Sądzę, że u wstępu należy odciąć się zdecydowanie i wyraźnie od propagandy reżymowej. Gdy w 1957 r. Prymas Polski rzucił hasło nowenny przygotowawczej do obchodu tysiąclecia chrześcijaństwa Polski, okazało się ono tak atrakcyjne dla całego społeczeństwa w kraju i na obczyźnie, że zatrwożony tym reżym komunistyczny zrobił wszystko, co mógł, by pomieszać pojęcia, naciągnąć fakty historyczne i tysiącleciu chrześcijaństwa przeciwstawić poprzedzające go rzekomo o lat kilka powstanie państwa polskiego. Jest to prosty szwindel[7].
Romer instruuje następnie Kongres w kwestii terminologii, którą powinien przyjąć, a tym samym zwięźle formułuje istotę misji oświatowej Polonii na emigracji:
Uważam, że zasadniczym obowiązkiem nas, nieskrępowanych Polaków w wolnym świecie, jest głoszenie prawdy i wyręczanie w tym naszych rodaków w kraju, którzy w obecnych warunkach nie zawsze to czynić mogą. Rzeczy te stawiane być przez nas winny całkiem jasno i wyraźnie w przeciwstawieniu do propagandy komunistycznej. Nie chodzi tu zatem o tysiąclecie państwowości polskiej, które minęło już dawno, choć dokładnie udokumentowanej jego daty nie możemy historycznie ustalić, ale o przypadające w 1966 r. tysiąclecie wprowadzenia chrześcijaństwa do Polski, posiadające dla jej dalszych dziejów, nie tylko religijnych, ale politycznych i kulturalnych, kapitalne znaczenie[8].
Korespondencja Romera świadczy o tym, że w polityce oświatowej, którą prowadził, bardzo przydawały się jego liczne kontakty w kanadyjskich środowiskach naukowych. Dzięki znajomości z rektorem Uniwersytetu Montrealskiego, najważniejszej uczelni francuskojęzycznej w Kanadzie, Romer przyczynił się do prężnego działania katedry literatury i języka polskiego. 0 jej znaczeniu świadczy fakt, że w latach sześćdziesiątych około osiemdziesięciu jej absolwentów wykładało na uczelniach w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej. W 1963 roku Romer interweniował u rektora w sprawie profesora Teodora Domaradzkiego, dyrektora wydziału slawistyki, który miał kłopoty zawodowe związane z rzekomym spiskiem komunizujących kolegów rusycystów. W liście do delegata rządu na uchodźstwie w Watykanie Romer opisuje sytuację w charakterystycznym dla siebie barwnym stylu:
W ostatnich latach pod wpływem koniunktury międzynarodowej rusycystyka stała się modna i atrakcyjna i zajęła pierwsze miejsce w departamencie slawistyki Uniwersytetu Montrealskiego ku satysfakcji finansowej władz uniwersyteckich, a także coraz liczniejszego personelu profesorskiego z nią związanego. Wśród niego znaleźli się również bardzo nieciekawi Rosjanie, zwłaszcza Lalich i Grebenschikov, którzy w nadziei wyrugowania Domaradzkiego i zastąpienia go z czasem przez kogoś ze swoich, zaczęli dołki pod nim kopać i intrygować przeciw niemu [...]. Jeden z tych panów posunął się tak daleko, że mając sobie powierzone zapisy studentów na slawistykę, w tajemnicy celowo popełniał jakieś nieścisłości, tworzył martwe dusze itp., żeby potem obciążyć tym i skompromitować Do-maradzkiego[9].
Uniwersytet Montrealski był jeszcze wtedy uczelnią katolicką, Romer sugeruje więc delikatną interwencję ze strony Delegata Apostolskiego w Kanadzie. Nie wiadomo, jaką rolę odegrał w tej historii Watykan, ale profesor Domaradzki rzeczywiście wrócił do swoich obowiązków. Niestety, z czasem wyższe studia z filologii polskiej, mimo wysiłków Romera, ucierpiały na rzecz rusycystyki, o czym świadczy list protestacyjny wystosowany przez Romera w 1970 roku, w odpowiedzi na decyzję uniwersytetu, by nie przyjmować nowych kandydatów na studia magisterskie.
Wątkiem powracającym w korespondencji z tych czasów jest kwestia polskiego antysemityzmu. Romer był zwolennikiem idei Polski wielokulturowej i wielowyznaniowej. W ramach polityki podtrzymywania przyjaznych stosunków między Polonią niepodległościową i Zachodem ważnym było dla niego, by taki obraz Polski nie zatracił się zupełnie w opinii zachodniej. W archiwach zachowały się liczne wycinki z gazet i listy świadczące o interwencjach w tej sprawie.
Ciekawym przykładem jest polemika z rabinem Richardem White’em na łamach dziennika „The Gazette” z 1968 roku. Pisząc o najnowszej kampanii antyżydowskiej polskiego rządu, rabin White wspomniał o „odwiecznym antysemityzmie” Polaków. Elokwentny i delikatny list Romera do rabina zaowocował przeprosinami na łamach gazety:
Panu i Polonii montrealskiej ofiaruję szczere przeprosiny za moją gorycz, zapewnienia poparcia dla wyzwolenia Polski i dłoń wyciągniętą w geście przyjaźni. Postaram się zawsze pamiętać o tym, co najlepsze w historii stosunków polsko-żydowskich, i o przykładzie polskich męczenników, o których Pan pisze. Niechaj ich imiona nigdy nie znikną z naszej pamięci. Dziękuję Panu za wyważoną odpowiedź[10].
Innym przykładem tego rodzaju interwencji były spotkania z członkami Polsko-Żydowskiego Towarzystwa Przyjaźni, organizowane przez Instytut w szkołach średnich. Jak dowiadujemy się z raportu, wysłanego w 1972 roku do Romera przez Dunina-Borkowskiego, członka Instytutu i delegata Kongresu Polonii Kanadyjskiej, Romer poprowadził z dobrym skutkiem zajęcia z uczniami szkoły Father MacDonald, gdzie wychowawczyni zadała lekturę powieści przedstawiającej obozy koncentracyjne jako dzieło Polaków. Spotkanie odbyło się za zgodą dyrektora szkoły, a uczniowie pisali potem na ten temat prace.
Romer nie tylko zajmował się organizacją działalności oświatowej Instytutu; sam również pisał artykuły i wygłaszał wykłady z dziedziny polityki międzynarodowej i historii, oparte przeważnie na własnych doświadczeniach z czasów pracy dyplomatycznej. W archiwach zachowały się notatki i osobiste kopie referatów, na przykład tego wygłoszonego podczas III Zjazdu Naukowców Polskich w Montrealu w 1975 roku, pod tytułem Akcja dyplomatyczna rządu RP w 1944 r. w Londynie w obronie granic wschodnich i dla odzyskania ziem zachodnich Polski.
Dowodem na to, jak powszechnie szanowana była jego opinia merytoryczna, nie tylko w środowiskach polonijnych, jest fakt, że rząd federalny Kanady oraz rząd prowincji Quebec regularnie zwracały się do niego o opinie w kwestiach związanych mniej lub bardziej z polityką multikulturalizmu, formułowaną w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przy konsultacjach ze społeczeństwem. W archiwach Instytutu zachował się list z 1965 roku od Royal Commission on Bilingualism and Biculturalism, w którym komisja ta oficjalnie prosi Romera, jako wybitnego przedstawiciela środowisk emigracyjnych w Kanadzie, o przedstawienie jego opinii na temat roli odgrywanej w kanadyjskim społeczeństwie przez mniejszość polonijną. Znajduje się tam również kopia blisko stustronicowego memorandum, które Romer napisał na tę okazję.
W 1970 roku Romer był jednym z głównych autorów kolejnego memorandum, tym razem przedstawionego przez montrealski oddział Kongresu Polonii Kanadyjskiej na okoliczność konsultacji z organizacjami reprezentującymi mniejszości etniczne. W 1974 roku to z kolei Komisja, powołana przez parlament prowincji Quebec, zwróciła się do Romera, aby przedstawił swoje zdanie na temat ustawy językowej numer 22 (Projet de Loi no 22 sur la langue officielle): historycznego dokumentu, który ukształtował politykę językową i kulturową, do dziś obowiązującą w Quebecu. O swojej opinii na ten temat Romer pisał w październiku 1976 roku do posła Stanleya Haidasza (polskiego pochodzenia) w liście, który również uwypukla koncepcję tożsamości kanadyjskiej, tak jak ją rozumiał Romer:
Jak Panu wiadomo, szukając wolności, której w Polsce pod komunistycznym jarzmem zabrakło niestety, osiedliłem się w 1948 r. wraz z najbliższą rodziną w gościnnym Montrealu, a w 1961 r. przyjąłem obywatelstwo kanadyjskie. Sądzę, że odwdzięczyłem się Prowincji Québec, nauczając przez z górą ćwierć wieku na Uniwersytecie McGill język, literaturę i cywilizację francuską [...1. Sam w ciągu niekrótkiego życia byłem w możności posługiwać się biegle siedmioma nowoczesnymi językami, nie wliczając klasycznej greki i łaciny. [...] Z moich trzynaściorga wnucząt [...] wszystkie władają biegle, poza rodzinnym polskim, językami francuskim i angielskim. [...] Tym większym dla mnie i dla mojej rodziny zaskoczeniem była ustawa językowa quebecka Nr 22, która z niewątpliwym naruszeniem podstawowej zasady wolności i równości wszystkich obywateli Kanady przewiduje narzucenie pewnej ich kategorii osiadłej w Prowincji Québec metod nauki i wyboru szkoły, które zawsze i wszędzie podlegają decyzji rodziców[11].
Romer przechodzi następnie do sedna sprawy, informując posła, że:
jeżeli Rząd Quebecki przed zbliżającymi się wyborami [...] nie zdecyduje się na publiczne i niedwuznaczne zrewidowanie swego stanowiska w tej sprawie, to będę się widział zmuszony odmówić mego głosu kandydatowi liberalnemu w moim okręgu wyborczym w Montrealu[12].
Romer niejednokrotnie angażował się, dzięki swoim daleko sięgającym kontaktom, w lokalną politykę, gdy ta mogła bezpośrednio wpłynąć na losy Polonii. Jeden z ważniejszych wysiłków w tym kierunku miał miejsce w 1962 roku, kiedy pojawiła się szansa na to, by do kanadyjskiego senatu był nominowany pułkownik Stefan Sznuk, długoletni i zasłużony działacz Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Z listu Romera do Sznuka dowiadujemy się, że:
doroczne walne zebranie Oddziału w Kanadzie Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce [...] uchwaliło jednomyślnie [...] zalecić nowemu Zarządowi Oddziału poparcie w sposób, jaki uzna za najwłaściwszy u Premiera Kanady, kandydatury Pana na senatora[13].
Instytut posiada również kopie listów Romera do rektorów Uniwersytetu Montrealskiego i Uniwersytetu McGill, w których prosi on o poparcie dla tej kandydatury. Ciekawym obiektem jest rękopis listu do premiera Kanady, Johna Diefenbakera, prawdopodobnie pisany przez Romera dla rektora Uniwersytetu Montrealskiego, kardynała Irénée Lussiera, który zgodził się udzielić nominacji Sznuka osobistego poparcia. Romer wysuwa w tym liście ponownie argument multikulturalizmu, przypominając premierowi, że tylko siedmioro ze 102 senatorów urodziło się poza Kanadą i że wobec tego przyjęcie Sznuka na senatora byłoby
dowodem dla Kanadyjczyków pochodzących z nieanglosaskich krajów, że możliwość objęcia wysokiego stanowiska otwarta jest dla wszystkich wykwalifikowanych Kanadyjczyków, bez względu na miejsce ich urodzenia[14].
Jednak w działalności politycznej priorytet miały nie sprawy lokalne, ale wyzwolenie Polski. Była to praca mozolna i często niewdzięczna, ponieważ do uczucia bezsilności, które musiało bez wątpienia wynikać ze zwyczajnego oddalenia geopolitycznego, w dużej mierze skazującego te działania na niepowodzenie, dochodziły trudności ze zrzeszeniem wiecznie skłóconych ugrupowań polonijnych. Ściśle poufna wymiana listów między Romerem i przedstawicielami Komisji Skarbu Narodowego na Kanadę Zachodnią z lat siedemdziesiątych wskazuje na poważny rozłam między różnymi grupami Polaków w Kanadzie, ale również na brak zaufania pomiędzy Polonią kanadyjską a londyńską.
Ciekawy jest też zbiór listów z 1972 roku do przedstawicieli Kongresu Polonii Amerykańskiej i Komisji Skarbu Narodowego, w których Romer stara się nakłonić ich do wysiłków na rzecz zjednoczenia Polonii kanadyjskiej i amerykańskiej, w obliczu ważnego z punktu widzenia strategii politycznej momentu: w Stanach trwała kampania wyborcza, w której Richard Nixon starał się o drugą kadencję. Romer w korespondencji z Antonim Mazewskim, prezesem Kongresu Polonii Amerykańskiej, namawia go do nawiązania bliższych stosunków przez Kongresy Amerykański i Kanadyjski — w taki sposób, aby móc wywrzeć presję na Nixonie, by ten się publicznie opowiedział
przeciw staraniom Moskwy o międzynarodowe usankcjonowanie wyłączności jej wpływów w kontrolowanych przez nią politycznie, gospodarczo i wojskowo krajach Europy Środkowej. Jednocześnie zalec[am] solidarność obu Kongresów wobec knowań reżymowych[15].
Oczywiście, w większości przypadków jedyna możliwa aktywność polityczna sprowadzała się do głoszenia prawdy o postępowaniu reżimu w Polsce i do symbolicznych akcji protestacyjnych. Romer dbał o to, by Polonia kanadyjska nie milczała na temat ważnych wydarzeń w kraju. W archiwach Instytutu zachowały się liczne dokumenty świadczące o tej działalności informacyjnej. Między innymi osobiste odbitki wielorakich dokumentów: rezolucji Polonii kanadyjskiej potępiającej represje wobec demonstracji robotników w 197o roku; komunikatu prasowego ogłaszającego publiczną demonstrację organizacji polonijnych w tej samej sprawie oraz „przemówienia protestacyjnego”, które napisał wówczas Romer. Innym ciekawym dokumentem jest brudnopis komunikatu prasowego wystosowanego przez przedstawicieli różnych grup etnicznych Quebecu z okazji Konferencji Genewskiej w 1973 roku. Komunikat ten, którego kopia nosi ślady poprawek Romera, potępia postępowanie Związku Radzieckiego w krajach znajdujących się w jego sferze wpływów. Wśród dokumentów można również znaleźć listy do redaktorów głównych pism z Quebecu, namawiające ich do publikowania artykułów o sytuacji w Europie Wschodniej. Niewątpliwie cenna jest krótka wymiana listów między Romerem i Leszkiem Kołakowskim z 1977 roku, w której Romer proponuje koordynację, przynajmniej pod względem informacyjnym, działań protestacyjnych w Kanadzie i w Europie.
Wreszcie trzeba podkreślić działalność humanitarną, którą były ambasador kontynuował na emigracji. Wspominałam już, że celem dyplomacji w pojęciu Romera była pomoc innym. Korespondencja, którą posiadamy, jest źródłem informacji na temat działań prowadzonych przez niego w tym kierunku — zarówno udanych, jak i tych, które się nie powiodły. Do sukcesów można zaliczyć starania o pomoc dla Polaków w Kanadzie znajdujących się, z różnych powodów, w trudnej sytuacji finansowej: liczne podziękowania świadczą o tym, jak potrzebna była ta pomoc i jak dużo czasu poświęcał Romer na znalezienie funduszy na ten cel. Mniej skuteczne, niestety, z powodów politycznych, były starania w kwestii repatriacji polskich zesłańców ze Związku Radzieckiego, w które Romer też bardzo się angażował.
Materiały Romera w archiwach Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie pozwalają na głębsze zrozumienie jego charakteru, kształtowanego wokół nienaruszalnego jądra wartości humanistycznych. Pokazują przede wszystkim niezwykłą ciągłość i konsekwencję postawy życiowej, konsekwencję w pewnym sensie jeszcze bardziej godną podziwu, jeśli się uwzględni specyfikę sytuacji emigranta: z dala od bezpośrednich zagrożeń, gdy najłatwiej byłoby po prostu cieszyć się nowym, komfortowym życiem, sytuacji z kolei z tych samych powodów beznadziejnej, jeśli chodzi o możliwość i warunki walki. Mamy tu portret człowieka, który w jakimkolwiek położeniu się znalazł, poświęcał wszystkie siły życiowe pracy w imię swoich przekonań. Pozostawię ostatnie słowo Romerowi, cytując list do starego przyjaciela, napisany na kilka lat przed śmiercią:
Kochany Alfredzie. [...] Nie wiem, jak jest w Toronto, ale tutaj odczuwam wyraźnie wśród naszej inteligencji nastroje rosnącej bez- nadziejności w sprawach polskich [...]. Utrwala się, jak się obawiam, wśród nas wrażenie, że przez długi i nieokreślony przebieg czasu niepodobne jest zrobić niczego dla jakiejkolwiek zmiany na lepsze. Jest to oczywiście uproszczenie i łatwizna w rozumowaniu, prowadzącym do wygodnego zakładania rąk i do bezmyślności. Mając to na widoku w świetle [...] [nadchodzącego cyklu odczytowego], przygotowałem własny referat dyskusyjny, który zamierzam zatytułować Jak widzę losy i rolę Narodu polskiego u schyłku XX stulecia. [...] Wychodzę z założenia, że istnieje ciągłość w zadaniach, ideologii i poczynaniach tzw. Wielkiej Emigracji i naszej, i objaśniam, że wobec warunków istniejących w Kraju rola nasza w wolnym świecie nie przestaje być ważną, pilną i poniekąd skuteczną. Uzasadniam dalej, że wbrew pozorom sytuacja wcale nie jest beznadziejna, ponieważ [...] postawa ogromnej większości społeczeństwa w Kraju, nie wyłączając młodzieży, pozostaje dalej prawidłowa pomimo nacisku politycznego, gospodarczego i policyjnego. Zaś rola Rosji w świecie, oparta na krępowaniu wolności, trzyma się tylko na sile bagnetów, na więzieniach i zsyłkach, a więc na kruchych bądź co bądź podstawach. [...] Czy mogę Ciebie prosić o Wasz życzliwy współudział w decyzjach związanych z organizacją mego wieczoru? [...] W grudniu dobijam osiemdziesięciu lat życia. Obawiam się, że stanowić będę curiosum jako prelegent w tym wieku. Ale mówi się: trudno; tak krawiec kraje, jak mu materii staje[16].
Przypisy
[1] Z listu Tadeusza Romera do Żony; cyt. za: Beata Szubtarska, Niezwykłe misje...: Tadeusz Romer (1894-1978), dyplomata RP w świecie dyktatur i wojen, Piotrków Trybunalski, Naukowe Wydawnictwo Piotrkowskie przy Filii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego 2014, s. 201.
[2] Analiza obecnej koniunktury międzynarodowej w świetle polskiej racji stanu i płynące stąd wnioski — Grono byłych dyplomatów polskich przebywających w Londynie ma zaszczyt przedłożyć Panu Prezydentowi Rzeczpospolitej swoje spostrzeżenia i wnioski na temat najważniejszych spraw i interesów polskich w obecnej koniunkturze międzynarodowej, Londyn, 6.02.1948, LAC, T. Romer fonds (MG31-D68), vol. 5, plik: London — General 1948. Cyt. za: Beata Szubtarska, dz. cyt., s. 256.
[3] Tamże.
[4] Porando Taiszikan. Wilno—Moskwa—Władywostok—Tokio. Dom rodzinny tułaczy polskich w Japonii, „Dziennik Polski”, Londyn, 29 stycznia 1943, s. 2. Cyt. za: Beata Szub-tarska, dz. cyt., s. 155.
[5] Beata Szubtarska, dz. cyt., s. 137.
[6] List Tadeusza Romera do Zarządu Kongresu Polonii Kanadyjskiej, okręg Quebec, 21 czerwca 1977, z archiwów PINK.
[7] List Tadeusza Romera do Zarządu Głównego Kongresu Polonii Kanadyjskiej, 5 października 1959, z archiwów PINK.
[8] Tamże.
[9] List Tadeusza Romera do Valeriana Meysztowicza, 30 maja 1963, z archiwów PINK.
[10] Rabbi White on Anti-Semitism in Poland, Letters to the editor, „The Gazette”, 1 sierpnia 1968, z archiwów PINK, tłum. własne.
[11] List Tadeusza Romera do Stanleya Haidasza, 4 października 1976, z archiwów PINK.
[12] Tamże.
[13] List Tadeusza Romera do Stefana Sznuka, 12 marca 1962, z archiwów PINK.
[14] Brudnopis listu do „Right Honourable John G. Diefenbaker” (data nieczytelna), z archiwów PINK.
[15] List Tadeusza Romera do Jana (nazwisko nieczytelne), w którym Romer opisuje swoją korespondencję z Mazewskim, 11 maja 1972, z archiwów PINK.
[16] List Tadeusza Romera do Alfreda Sasa-Korczyńskiego, 11 listopada 1974, z archiwów PINK.
Tagi
-
PUBL.: 03/02/2020
-
AKTU.: 08/11/2023
Więcej o Autorze (Autorach)
0raz Pozostałe Publikacje tego Autora (ów)
Copyrights
COPYRIGHTS© STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
CAŁOŚĆ LUB POSZCZEGÓLNE FRAGMENTY POWYŻSZEGO TEKSTU MOGĄ ZOSTAĆ UŻYTE BEZPŁATNIE PRZEZ OSOBY TRZECIE, POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA, TYTUŁU I ŹRÓDŁA POCHODZENIA.
AUTOR NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEZGODNE Z PRAWEM UŻYCIE POWYŻSZEGO TEKSTU (LUB JEGO FRAGMENTÓW) PRZEZ OSOBY TRZECIE.